poniedziałek, 21 listopada 2011

Jak zawsze oszustwo

Myślę, że jestem silna, a przepłakałam całą noc aż do poranka w łóżku pięknej, samotnej kobiety. Koty bezszelestnie chodziły wokół na swoich pieszczotliwych łapach, tylko czasem gruchając do mnie na swój rozwibrowany sposób. Nie byłam sama, ale uśpiona osoba jest zupełnie nieświadoma, jak martwa, w ciemnościach mimo dochodzącego do mnie dźwięku jej oddechu nie było świadectw jej obecności. Czasem tylko przewracając się na drugi bok pociągnęła kołdrę, materiał ścierał moje gorące łzy. Rozścielałam na prześcieradle włosy, żeby nie pozostawić żadnych łzawych śladów dokonanej zbrodni. Zbrodni załamania, upadku, upokorzenia przed obliczem siebie samej. Umiem bezgłośnie oddychać i bezgłośnie płakać, bez najmniejszego westchnięcia. Boję się luster i obiektywów aparatów, bo widzę w nich przygarbioną postać nędzy duchowej.


Nie mam smutnych obrazów, bo zdjęcia to strumień roziskrzonego szczęścia, czasem tylko przydymionego lekkim oparem słodkiej melancholii, ale tej dobrej, szlachetnej. Nie mam też odwagi i nie mam miejsca w świecie. Nic nie konstytuuje mojego istnienia - jestem tylko niepotrzebną przeszkodą dla szczęścia mojej rodziny i przyjaciół. Są zmuszeni opiekować się moją niepełnosprawną, połamaną powłoką zewnętrzną. I za to im dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz