czwartek, 29 września 2011

Goodbye, blue sky

A raczej ty, biały suficie, żegnaj. Przeprowadzka zakończona. Ostatnimi rzeczami, które wyniosłam z mieszkania, były mop i świeżo malowany obraz. Tak kończą artyści, z mopem, na ulicy. Chwilową bezdomność spędzę na zwiedzaniu jesiennej stolicy. To będzie etap przejścia, taki czyściec, mentalna, moralna, ontyczna poczekalnia. A potem wrócę w nowe miejsce i zacznę od nowa. Wszystko.

Odpalam papierosa.







Dobranoc. 





środa, 21 września 2011

Drzwi Sezamu

Oczywiście było mi zimno. Szukałam kurtki, bluzy, błądziłam po korytarzach stukając do drzwi kolejnych pokoi. Ktoś wychylił się, pospiesznie, w bieliźnie, podał mi bluzę ze śmiechem. Wróciłam na przystań, lecz łódź zdążyła już odpłynąć. Przeprawiłam się na drugą stronę, wspięłam na skałki i przespacerowałam po wąskiej grani oświetlonej tym najprzyjemniejszym światłem zachodu słońca. Kolejna łódź stała już przy brzegu. Wsiadłam razem z P. i w tym momencie odbiliśmy od brzegu. "Zdążyłam w ostatniej chwili!" - ucieszyłam się i usiadłyśmy na ławce. Łódź powoli kołysząc się na wodzie wypływała z portu.



płynąć łodzią - udana droga życiowa 

wtorek, 20 września 2011

Wolność wyznania

Nie wierzę w boga ani w inne bajki (bo z dwojga złego krasnoludki byłyby bardziej ekscytujące), ale zdarzają się przykre sytuacje, gdy z grzeczności wobec gospodarza muszę zaprowadzić swój ultragrzeszny organizm do przybytku ducha ściętego. Jest mi to zupełnie obojętne, postać mogę, podumam nad istotą wszechrzeczy w ludzkiej ciżbie. Na szczęście P. była na tyle subtelna, że zaplanowała nam pobyt na ławce przed wejściem, w ciepłopomarańczowych promieniach beskidzkiego słońca. Tłumy pobożne mruczały monotonnie, a ja obejrzałam się przez lewe ramię dla odczynienia uroku. Dokładnie za moimi plecami, w rozsądnej oczywiście odległości, wznosiło dumnie swoją ukoronowaną masztem głowę lesiste Skrzyczne. Zaczęłam węszyć w szumiącym wietrze. Jeśli miałabym się komuś kłaniać, to tylko górze. Jeśli miałabym się modlić, to tylko w tę druga stronę. Plecami zasłonić betonowy budynek z krzyżem, z twarzą zwróconą na południe, do gór.




To powyżej... Cóż. Nie samym chlebem żyje człowiek. 

czwartek, 15 września 2011

Nieprzystawalność wydumanych idei do prozy zbanalizowanego życia

Jak pisze Piotr Piotrowski: „Skutkiem takiej relatywizacji czasu była anihilacja czasu uniwersalnego, szerzej – uniwersalnego systemu, języka opisu rzeczywistości, pojętego jako nieprzystający do miary indywidualnej” („Sztuka według polityki”, Kraków 2007, s. 187).

Gdy jadę rano do muzuem to przejeżdżam obok ogrodu botanicznego. Tam jest ładnie.


sobota, 10 września 2011

Miękkość i blask

Klisze wyszły tak piękne, że siedziałam na ławce w centrum handlowym z rozdziawioną gębą i wpatrywałam się w nie z niedowierzaniem. Jak to możliwe? Może szczęście w końcu się do mnie uśmiecha. Nie może być tak, że wszyscy są na wozie, a ja ciągle biegnę z tyłu boso przez głębokie śniegi. Ja też muszę trochę życia użyć. Los się musi odmienić.
Dwie dobre wiadomości. Oby więcej...