I nie piszę dlatego, że moje życie jest zjebane, partykularnie, czy coś w tym stylu, aktualnie zresztą wymyta do czysta i naga siedzę w cieple z pełnym żołądkiem i nie zagraża mi nic poza potencjalnym wybuchem gazu w łazience albo pęknięciem rury w kuchni, ewentualnie pęknięciem naczynek na twarzy, ale patrzę na zdjęcie mojego byłego chłopaka i widzę tak straszny smutek w tym, że patrzę na nie, że dopiero drugi dzień siedzę sama w domu i w gruncie rzeczy ten stan sprawia mi diabelską przyjemność, to kiedy dziś stojąc na moście patrzyłam w oświetlone na ciepło okno mojego byłego chłopaka, który nawet, jeżeli będzie ruchał jakąś kobietę (ale kto mu da dupy w święta?) to jednak będzie siedział w te święta sam na sam z telewizorem, i myślę wstydliwie, że żal mi go (bo akurat nie pamiętam, że jest skończonym dupkiem), że żal mi go tak przeraźliwie aż do bólu zębów, jakbym przydzwoniła nimi w krawędź grubej szklanki, że żal ten wypełnia mnie jak miłość, która teoretycznie kiedyś mogła mnie wypełnić, aż do wylania brzegów, smutek świąteczny osób samotnych, które nie mają męża ani dzieci i muszą myśleć, że kiedy oni siedzą sami ze sobą łojąc kolejne szklanki wódki (tak to sobie wyobrażam) wszyscy inni szczęśliwi ludzie zasiadają akurat do kolacji wigilijnej, myślą o tym dokładnie tak jak ja, kiedy kładę się spać sama i nie mogę się uwolnić od natrętnego obrazu wszystkich możliwych ruchających się par na świecie. I chociaż rzeczony były mój chłopak, skoro o nim mowa, nie jest ani już chłopakiem, tylko starym dziadem, i nie jest zresztą godzien jakiegokolwiek żalu, bo cokolwiek ma, albo czegokolwiek nie ma, to sam sobie na to zapracował własnymi siłami swemi, to patrząc w te jego kaprawe czarne oczka na kiepskiej jakości ajfonowej samojebce myślę wykrzywiając usta w podkówkę jak mała, brzydka małpka, że to straszne, że on tam będzie siedział sam i gapił się w ekran, bo nawet jeśli się jest niskim, grubym i łysiejącym, a nade wszystko kutasem, to powinno się siedzieć w parze albo w większej ilości osób, nie mówię tu już nawet o ruchaniu, tylko rodzinie. I smutne było potwornie dzisiaj wszystko, łącznie z zachodem słońca nad mglistą Wisłą i benefisem Andrzeja Stasiuka sprzed pięciu dni, jeżeli weźmie się pod uwagę, że jest ktoś ciepły i okrągły, kto jest sam, nawet jeżeli jest niegodziwy i ma zgnite serce.
I ja też jestem ciepła i okrągła, a błąkam się po tym wariackim świecie sama jak palec wetknięty w czarną dupę i kurwa, czasem się złoszczę, że nie ma już dla mnie nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz